Data: 09.02.2013r
Trasa: Wiklino Dolne- Lękwica- Bukowa- Gąbino Żabiniec 9 km
Prowadzący trasę: Marek Janusewicz
Ilość uczestników: 4
Dzisiejsza wędrówka miała charakter imprezy niejako zamkniętej, tylko dla
klubowiczów, z uwagi na urodziny naszej klubowiczki Beaty i jej brata Marka
z KTP "Bieluchy" z Chełma, który specjalnie w tym celu przyjechał na Pomorze
(stąd też nazwa wędrówki, Marka bowiem nazywamy duchem Bieluchem). Urodziny
te były obchodzone w Gąbinie, na hacjendzie "U Zerwana" na zakończenie
wędrówki. Na trasę wybrali się Teresa z Markiem, Marcel oraz- mimo kontuzjowanej
nogi- Mecenas. Zabrakło niestety awizowanego wcześniej Andrzeja "Barana",
zatrzymanego przez domowego anioła stróża, Andrzej bardzo żałował, że nie
mógł być z nami, ale postanowiliśmy mu zrekompensować rozłąkę na najbliższej
wędrówce. Start trasy nastąpił z przystanku autobusowego w Wiklinie ok godziny
11-ej, skąd Marek powiódł nas na północ drogą wiodącą do wsi Lękwica i Bukowa.
Pogoda tym razem dopisała, w trakcie wędrówki pojawiło się słońce, a i milej
szło się po śniegu niż po błocie. Co prawda Mecenasa bolała noga i miał
problemy z chodzeniem, ale widząc jego problemy Marek czym prędzej poczęstował
go pokrzepiającą a jednocześnie znieczulającą "kawą penitencjarną", która
zresztą wszystkim jak zwykle bardzo smakowała. Lękwica i Bukowa okazały się
niewielkimi wioskami, w których w zasadzie niewiele było obiektów godnych
zobaczenia poza budynkami dawnych wiejskich szkół, wykonanych z czerwonej cegły.
Za Bukową skręciliśmy w polną drogę w lewo kierując się- bardziej intuicją niż
mapą, która na tym fragmencie była mało czytelna- w stronę Komnina i Gąbina..
Wkrótce weszliśmy do lasu i po przejściu kilku kilometrów napotkaliśmy stare
drzewa owocowe i ruiny zabudowań. Od tego malowniczego zakątka droga stawała
się bardziej zawiła i kręta,wkrótce jednak zza drzew zamajaczyły w oddali
zabudowania Gąbina. Wysforowawszy się do przodu Marek i Marcel stwierdzili, że
dalszą drogę przegradza rozlewisko i należało
się zastanowić nad obejściem.
Cofnęliśmy się i z prawej strony zauważyliśmy jakiś płot, po podejściu okazało
się, że... było to ogrodzenie hacjendy Beaty, a więc czysty przypadek sprawił,
że zamiast obchodzić całe Gąbino, od razu znaleźliśmy się u celu wędrówki
(dotarliśmy tam przed 14). Zostaliśmy serdecznie powitani przez Beatę i Marka
"Bielucha" i od razu zaproszeni do stołu, sowicie nakarmieni i napojeni. Syn
Beaty, Oskar, miłośnik Hiszpanii nauczył nas kilku zwrotów przydatnych na
turystycznych szlakach Pirenejów, słów powitania- "El a bogado maldito" oraz
"Vete a la mierda". Wspominaliśmy też wybitnego turystę z Chełma- Stanisława
Borzemskiego, nawiązując słowem i czynem do jego drogi życiowej. O godzinie 17
Mecenas wyjechał do Słupska, ale reszta, wspólnie z właśnie przybyłymi "Gumisiami"
z Komnina jeszcze długo świętowała...