Data: 10.05.2014r
Trasa :
Objezierze- Płaszewo- Lulemino -Kruszyna- Żelki- Objezierze 20 km (trasa Mecenasa)
Żelkówko (trasa Lidera)
Prowadzący: Paweł Skowroński
Liczba uczestników: 4
Z uwagi na pogorszenie się pogody, w wędrówce brali udział głównie klubowi "aktywiści"
tj.Marcel, Mecenas i Lider Klubu Seweryn, do których dołączył Jurek z Redy (Krzysiek
też byłby gdyby nie egzaminy). Wędrówka stanowiła kolejny etap rajdu "w nieznane",
bowiem pewne było to, że rozpoczniemy ją i zakończymy w Objezierzu, natomiast przebieg
trasy miał zależeć od wielu czynników m.in. od czasu i pogody. I tak, co do pierwotnych
planów, musieliśmy zrezygnować z dojścia do Kwakowa. W każdym razie ze Słupska
wyruszyliśmy autobusem Nordexpressu o godz.8.15 , którym dojechaliśmy do Objezierza
przed Suchorzem. Na wstępie Marcel i Seweryn dokonali zakupów w miejscowym sklepie,
gdzie Lider przy okazji zachwalał nowy rodzaj coli, którą przywiózł ze Słupska. Było
chłodno i zaczął siąpić deszcz, dlatego też rychło Mecenas dał sygnał do wymarszu,
kontrolując trasę na mapie topograficznej przy wydatnej pomocy Jurka, dysponującego GPS.
Minęliśmy zabytkowy kościół, kierując się najpierw na zachód, a po pewnym czasie skręcając
na północ. Krajobraz był urozmaicony i ciekawy, szliśmy bowiem skrajem mieszanego lasu,
pośród śródpolnych zagajników i rozlewisk, obserwując baraszkujące na zielonych polach
zające, oraz przechadzające się żurawie i bociany, zaś zewsząd dochodziły śpiewy ptasie.
Wyznakowana wyraźnie na mapie droga naraz..skończyła się i trzeba było kombinować jak iść
dalej, musieliśmy przedzierać się przez gliniaste pola oraz zarośnięte ścieżki. Na
szczęście ten trudny odcinek trasy szybko się skończył i wyszliśmy na szeroką, leśną drogę,
którą bez problemów doszliśmy do Płaszewa. Tam musieliśmy schronić się na pewien czas pod
wyniosłym kasztanowcem, bowiem deszcz stał się bardzo intensywny. Korzystając z
przymusowego odpoczynku, Seweryn wygłosił pogadankę o romantycznej miłości w Rzymie,
głównym tematem rozmów była jednak dyskusja, co jest istotą turystyki pieszej. Skromnym
zdaniem Mecenasa i innych klubowiczów turystyka piesza polega głównie na wędrowaniu i
poznawaniu zabytków, przyrody, zapoznawaniu się z historią zwiedzanych regionów,
nawiązywaniem przyjaźni itp. Natomiast sporządzanie protokołów, statystyk, organizowanie
zebrań ma znaczenie drugoplanowe, ba- nie jest warunkiem "sine qua non"do uprawiania
turystyki. Z uwagi jednak na dochodzące w ostatnim czasie głosy krytyczne dobiegające "z góry",
kwestia ta zostanie poddana szerszej dyskusji na forum klubu w dniu 31.05., gdzie na rajd
"Wydma" w Izbicy zapowiada się liczne grono klubowiczów oraz zaproszonych gości z
turystycznej braci. Oczywiście z tej dyskusji będzie sporządzony protokół "cum omnibus
titulis" (czyli nie będzie tam Marka, Pawła, Marcela ale "kolega prezes", "kolega wiceprezes",
"kolega członek") mimo iż Seweryn zapowiada, że odezwanie się do niego "kolego członku"
skutkować będzie, że może takiemu biurokracie..wsadzić "gdzieś" członka. Po ożywionej dyskusji,
w trakcie której przywołano pogląd Zbyszka-Kapitana wygłoszony ja fejsie, ustalano iż otrzyma
on w prezencie książkę A.Fiedlera "Dziękuję ci kapitanie", za cenny przyczynek do poruszanego
problemu. Po ustaniu deszczu należało czym prędzej wyruszyć dalej w trasę, bo czas naglił,
ale Mecenas wybrał się jeszcze na penetrację resztek dawnego cmentarza ewangelickiego w
Plaszewie, po czym dołączył do kolegów, którzy raźno już maszerowali do Lulemina. Tam, przy
młynie, nastąpiła analiza mapy i czasu, oraz decyzja, że nie idziemy już do Kwakowa, tylko
skracamy trasę i podążamy wprost do Kruszyny. W tej wsi Seweryn musiał uzupełnić zapasy, gdyż
już je wszystkie po drodze zużył.. Po posiłku poszliśmy na wschód, drogą wzdłuż
wielohektarowego, ogrodzonego pola. Jurek i Mecenas nadali szybkie tempo, natomiast Marcel,
choć siły miał niespożyte, musiał zaopiekować się Sewerynem, który nieco niedomagał po
wczorajszej pracy. Wędrowcy podzielili się zatem na dwie grupy-Mecenas i Jurek skręcili do
Żelek, gdzie po drodze obejrzeli kolejny na trasie dawny cmentarz, a dalej forsownym marszem
przez drogi, ścieżki i bezdroża wyszli na pola pod Objezierzem, skąd doszli do przystanku,
natomiast Marcel z Sewerynem poszli dalej planowaną trasą do Żelkówka. W międzyczasie deszcz
ustał, a wiatr przewiał chmury i nawet pojawiło się słońce. Jurek i Mecenas, po obiedzie w
przydrożnym zajeździe w Objezierzu, odjechali do Słupska autobusem o godz.15.22, natomiast
Marcel z Liderem, oczekując na "podwodę" spędzili miło dłuższy czas w Żelkówku, omawiając
plany następnych wędrówek, żałując tylko, że nie mogło dziś być z nimi Krzyśka..