Data: 06-07.06.2015r
Trasa: Charbrowo- Krakulice- torem kolejki torfowej- żółtym szlakiem- Gać- 
       Izbica 16 km
     
       Izbica- Zgierz- Główczyce 9 km

Prowadzący trasę: Marceli Piec, Dariusz Olewniczak
Liczba uczestników: 20

Wreszcie doczekaliśmy się na nasz coroczny i już "kultowy" rajd "Wydma", który 
od kilku lat ma swoją bazę w Izbicy u Izabeli i Sławomira Zawadzkich. 
Organizacji rajdu tradycyjnie już podjęli się Teresa i Marek Janusewicz i- jak 
miło to stwierdzić- po raz kolejny rajd został zorganizowany wzorowo. Liczbę 
uczestników podajemy nieco orientacyjnie, bowiem część z nich nie uczestniczyła 
w wędrówce a dojechała na bazę środkami lokomocji. Pierwszego dnia trasę 
prowadził Marcel - uczestnicy dotarli do Charbrowa autobusem relacji Słupsk-Łeba 
odjeżdżającym o godzinie 9.00 by w Charbrowie spotkać się z członkami 
zaprzyjaźnionego "Kahel Klubu" z Lęborka. Ekipę słupską reprezentowali m.in. 
Marcel z Anią, Halinka, Brygida, Kamila "Pszczółka" z którymi przyjechała Ania 
z KTP "Ostańce" z Zawiercia. "Kahel Klub" reprezentowany był przez Ewę "Bagienną 
Wiedźmę" z Altherrschwanzdorf oraz legendę turystyki- Darka Olewniczaka. Z Redy 
dojechał Jurek a z Główczyc- Tereska a także Alchemik z turystkami z Olsztyna. 
Dzień był słoneczny i ciepły choć nieco wietrzny ale to pozwalało znieść trudy 
marszu. Z Charbrowa do Krakulic szliśmy szosą, tempo było szybkie, ale 
przystanęliśmy przy zagrodzie gdzie pasły się lamy i osiołki. Zwłaszcza widok 
osiołków przywołał nam wspomnienia o nieobecnym Andrzeju /bez obrazy- nikt nie 
może jego nazwać "osłem" bo człek to wielce inteligentny, ale chodzi o żwawość 
i siłę tych sympatycznych zwierząt jaką się dało zaobserwować/. Z Krakulic 
wędrowaliśmy wzdłuż toru kolejki "torfowej", wielką atrakcją było pojawienie się 
na pokrzywionych szynach małej lokomotywki, na której- niczym grono winogron- 
jechali pracownicy firmy. Po kilkukilometrowym marszu, w trakcie którego Teresa 
częstowała regionalnymi produktami- doszliśmy do najpiękniejszego miejsca na 
trasie- dawnych wyrobisk torfowych, obecnie zalanych wodą, otoczonyc łanem 
wełnianek i innej roślinności. Ania z Zawiercia odszukała też ciekawą roślinę 
owadożerną- rosiczkę okrągłolistną. Wkrótce wyszliśmy na szeroką leśną drogę- 
żółty szlak z Łeby do Kluk. Upał coraz bardziej doskwierał, ale niestrudzony 
Marcel dostosowywał tempo marszu do sił uczestników, więc wszyscy -choć zmęczeni- 
ale w dobrych humorze, dotarli do bazy w Izbicy. Tam już czekali na nich- 
gospodarz a jednocześnie jubilat /47 urodziny/ Sławek, Szymek z żoną, Mecenas- 
wyjątkowo nie wędrował bo przywiózł samochodem debiutującego na klubowych 
wędrówkach muzyka- Piotra i jego żonę Małgosię. Na bazie pojawili się też-Grzesiek 
/prosto po służbie/ oraz Tadek Krawczyk, który dzisiaj prowadził trasę pieszą 
rajdu słupskiego PTTK po SPN. Na zgłodniałych wędrowców czekał kocioł zupy rybnej 
przyrządzonej przez Sławka i Szymka. Z kolei Mecenas załatwił świeże ryby prosto 
z jeziora Łebsko. Najbardziej okazały był leszcz, ale poza nim oraz płotkami i 
okoniami znalazł się również łosoś- nie poszedł on na patelnię, lecz Szymek 
przyrządził z niego pysznego tatara. Popołudnie spędziliśmy na spacerach nad jeziorem 
Łebsko, gdzie wsłuchiwaliśmy się w szum trzcin, krzyki mew, i rechot żab z 
pobliskiego stawu. Wieczorem zapłonęło ognisko, Tadek grał na gitarze, a Piotr- na 
akordeonie i fletniach. Na bazie znajdowała się też ekipa z Czech, pośród której też 
były dwie gitarzystki oraz skrzypaczka, więc do późnych godzin nocnych trwał 
nieprzerwany koncert. Co prawda niektórzy udali się do świetlicy oglądać finał Ligi 
Mistrzów /Barcelona-Juventus Turyn/ ale i tak przy ognisku było gwarnie i wesoło. 
Żałowaliśmy tylko, że nie mogło być z nami wcześniej zapowiadanych turystów- Lidera 
Klubu Seweryna, Margotki, Luizy, lecz najbardziej tęskniliśmy za najwybitniejszym z 
turystów- Jankiem Kiślukiem. Przyznać jednak trzeba iż godnie potrafił go zastąpić 
również sławny Darek Olewiczak. Wprawdzie nie cechuje się on takim majestatem i 
dostojeństwem jak Janek, ale nader aktywnie i z przejęciem starał się jego zastąpić. 
Klub "Orły" ,przy nieobecności Seweryna oraz najlepszego piechura- Krzyśka, na 
pierwszy plan wystawił Brygidę, która sprostała zadaniu jakie jej powierzono. Główne 
zainteresowanie wzbudził jednak zięć Marka, który badał funkcjonalność przyczepy 
autobusowej gości z Czech. Choć każdy nieźle się "uwędził" dymem z ogniska to jednak 
pozwoliło to uniknąć dokuczliwych komarów i meszek. Następnego dnia pobudka około 
godziny 8-ej i tradycyjne turystyczne śniadanie. Poza produktami Teresy, oraz chałką 
od Halinki jedliśmy pieczonego sandacza od klientki Mecenasa. Największą pomocą w 
przyrządzaniu jadła wykazał się Marek. W końcu jednak niestety nadeszła pora 
pożegnania- piechurów tym razem prowadził Darek- meta jak zwykle w hacjendzie "U 
Benka" w Klęcinku, a reszta odjechała samochodami. 


Copyright © 2006-2008 KTP PTTK ORŁY