Data: 30.03.2019r
Trasa: Sycewice- szlakiem rowerowym- Ścienno- Gac- Sycewice 10 km
Prowadzący trasę: Paweł Skowroński
Liczba uczestników: 2
Już wiele lat temu na festynach regionalnych odbywających się w Swołowie poznaliśmy
brodatego Macieja, ekologa i pszczelarza, zwanego w swoim środowisku "Druidem Panoramixem"-
a to z racji wytwarzania różnorakich napitków i eliksirów, które z chęcią nabywaliśmy.
Odwiedziliśmy też "Panoramixa" zimą w Bierkowie gdzie biesiadowaliśmy w szklarni .Jakiś
czas temu dowiedzieliśmy się, że nasz przyjaciel druid opuścił rodowe gniazdo w Bierkowie i
wybudował się za wsią Gac, zaś w zeszłym tygodniu Mecenas został poinformowany przez Panoramixa,
że uwarzyły się magiczne eliksiry z wiśni- więc chętnie zaprasza spragnionych tajemnic druidzkiej
magii. Dosłownie więc z dnia na dzień Mecenas zaplanował wycieczkę, licząc się z tym, że
frekwencja nie będzie liczna z uwagi na inne plany klubowiczów. Na szczęście dopisał stary
traper "Jurencjo" z Redy i w Dwójkę o godzinie 8.00 autobusem NordExpress linii 107 wyjechali
do Sycewic. Rano było jeszcze chłodno ale stopniowo zaczęło się robić coraz cieplej, pogoda
stała się prawdziwie wiosenna- niech żałują ci którzy nie poszli. Znanym już szlakiem rowerowym,
którym zawsze wędrowaliśmy do Swołowa wyruszyliśmy przez pola, Jurencjo nadał mocne tempo marszu-
jako iż zaplanowaliśmy powrót z Sycewic już o 13.12 i chodziło o to by jednak trochę posiedzieć
u Panoramixa a nie tylko nabyć eliksir i wracać z powrotem. W konsekwencji już po godzinie marszu
znaleźliśmy się we wsi Gac by na skrzyżowaniu dróg koło sklepu /tam gdzie Seweryn jadł kiedyś
kabanosy/ ujrzeć znajomą brodatą postać. Zmęczony i zbolały wyraz twarzy sławnego druida sprawiał
wrażenie jakby spotkał się wczoraj z doktorem Zenkiem i Jankiem Kiślukiem- okazało się że już
wczoraj odprawiał obrzędy przy świętym eliksirze, sprawdzając czy ma odpowiednią moc. Dlatego też
musiał udać się rano po zimne piwo- i przy okazji nas spotkał. Wspólnie udaliśmy się do leżącej
nieopodal jego hacjendy- zbudowanej w stylu szachulcowym i pięknie wkomponowanej w otoczenie.
Rychło na stole pojawił się magiczny eliksir z wiśni oraz sok z bzu z dodatkiem cytryny.
Zwiedziliśmy teren hacjendy, miejsce po dawnym stawie z kwitnącymi zawilcami oraz pasiekę, wokół
której roiły się brzęczące pszczoły- na szczęście nas nie atakowały- ale jedna z nich zapragnęła
stać się klubowiczką "Orłów" i zadegustować piwa- musiała być zatem wyłowiona ze szkłanki i osuszona.
W trakcie dalszej degustacji eliksiru Panoramix przedstawiał swoje plany rozwoju gospodarstwa, w
szczególności zajęcie się hodowlą owiec /nie dla serów a dla mięsa/-obawia się jednak wilków i musi
najpierw wykonać stosowne ogrodzenie. Wskazaliśmy mu, że bardziej powinien się on obawiać pewnego
naszego klubowicza, miłośnika zwierząt, który mógłby wykorzystać owce niezgodnie z przeznaczeniem.
Tym bardziej, że choć owiec jeszcze tam nie ma, to jest kot Bolek, służący do odmyszania i
odszczurzania posesji- gorzej że łowi też ptaki i jaszczurki. Siedzieliśmy u Panoramixa blisko 2
godziny, zakupiliśmy eliksiry oraz miód, po czym wyruszyliśmy w drogę powrotną- oczywistym jest, że
szliśmy już znacznie wolniej ,ale był czas by zwiedzić stary cmentarz poewangelicki położony w kępie
drzew wśród pól. Jak wiele innych, był on zdewastowany, ale pozostały jeszcze malownicze ruiny kaplicy
cmentarnej. Resztkami sił doszliśmy do Sycewic i tam oczekiwaliśmy na busa, wspominając atrakcje
dzisiejszego dnia oraz nieobecnych przyjaciół, a zwłaszcza Andrzeja, który wybiera się do sanatorium,
niestety nie sam lecz z Ulą, więc nie będzie mógł zakosztować tego lekarstwa które mu pan doktor przepisał,
a nadto sanatorium znajduje się w Inowrocławiu- daleko od wąwozu Homole. Mógł dzisiaj ukoić swój ból
cudownym eliksirem- a nie przyszedł, jego strata.