Data: 12-13.06.2020r
Trasa: Główczyce- Ciemino- Rzuski Las -Izbica 11 km
       Izbica- Lisia Góra- Zgierz- Ciemino- Główczyce 10 km
Prowadząca trasę: Marek Janusewicz, Tadeusz Krawczyk
Liczba uczestników: 20


Wreszcie doczekaliśmy się naszego kultowego rajdu Wydma, który miał się odbyć nieco wcześniej, 
ale z uwagi na zakazy związane z epidemią koronawirusa nie można by było nocować w domkach na 
bazie w Izbicy. Skoro jednak stało się to możliwe, niezwłocznie prezes klubu Marek podjął się 
organizacji imprezy, która- jak zwykle zresztą- cieszyła się dużym powodzeniem i frekwencją. 
Liczbę uczestników podajemy w przybliżeniu, bowiem jedni szli na trasy, inni wyjeżdżali już 
wieczorem, a jeszcze inni dojeżdżali tak że skład osobowy był bardzo płynny. Dociekliwi zauważą, 
że w tym roku wyjątkowo impreza odbyła się w piątek i sobotę a nie w sobotę i niedzielę, a to 
z uwagi na brak komunikacji w niedziele. W piątek zatem wystartowaliśmy i to dość późno, bowiem 
znacznie po godzinie 12ej gdyż trzeba było zebrać grupę. A początek trasy miał miejsce nie przy 
hacjendzie "U Benka" lecz w centrum Główczyc przy pętli autobusowej. Marek poprowadził nas 
polną drogą do Ciemina, na tym odcinku podziwialiśmy ukwiecone łąki. Potem krótki odcinek 
asfaltem przez Ciemino i skręt w prawo w stronę Rzuszcz, a po pewnym czasie w lewo przez las. 
Od miejscowości Rzuski Las szliśmy już szosą, niestety z uwagi na bagna nie sposób inaczej dojść 
do Izbicy /chyba że przez Lisią Górę, ale tą trasę przewidzieliśmy na sobotę/. Do tej pory dzień 
był upalny i słoneczny, ale dochodziły nas informacje o nadciągających burzach i też 
obserwowaliśmy na niebie oznaki zmieniającej się pogody, należało zatem przyspieszyć tempo, tym 
bardziej, że gzy, muchy i inne owady bynajmniej nie umilały nam wędrówki. Zadyszani dotarliśmy do 
bazy w Izbicy i rozlokowaliśmy się po domkach, a wkrótce gospodarz, Sławek zaprosił nas na bigos. 
Jak wspomniano wcześniej, skład osobowy imprezy był zmienny, dlatego wymienimy tylko niektórych 
pośród uczestników. Oczywistym, że na pierwszym miejscu należy wspomnieć o organizatorach, Marku 
i Teresie- z rodziną bowiem byli i ich synowie, Marcin i Grzesiek, oraz zięć Rafał. Gitarzyści- 
Tadek "Hippis", Andrzej z Ulą, akordeonista-masażysta Piotr z Małgosią i pieskiem Szubim /całą 
trasę wędrował na plecach Małgosi- w pojemniku/. Był też niezawodny stary traper "Jurencjo" z Redy, 
nie mogło zabraknąć też Lecha "Big Horn" z żoną Ewą, kolejarza Andrzeja, Mecenasa, Halinki, kapitan 
Halszki z pieprzówką, oraz Brygidy z Towarzystwa Przyjaźni Polsko- Tureckiej "Yarak Mustafa". 
Odwiedził nas też sam Wielki Mistrz Wolnej Loży Turystów Pomorza Rytu Beretowego Dawnego i Uznanego- 
Jan Kiśluk, który musiał gościć ciotkę z Wrzeszcza i nie mógł z nami nocować, ale znalazł czas by 
przyjechać i posiedzieć z nami kilka godzin. Szczęśliwie okazało się, że mimo oznak zbliżających się 
burz, nie spadła ani kropla deszczu więc mogliśmy posiedzieć do nocy, najpierw przy stole, a potem 
przy ognisku i śpiewać piosenki turystyczne, które podobały się również grupie rowerzystów z Rypina 
którzy rozbili swoje namioty przy wiacie.. Rano, jak wiadomo, trudno się wstawało, ale przydał się 
orzeźwiający spacer nad jezioro Łebsko oraz "klin" serwowany przez troskliwego Marka /gdyby był 
Janek przeobraziłoby się to w tzw "śniadanie mistrzów" po którym jednak uczestnicy nie byliby w stanie 
iść na trasę/. A pogoda w sobotę była przepiękna, w zasadzie nam się nie spieszyło więc dosyć długo 
siedzieliśmy jeszcze przy śniadaniu obserwując szybującego wysoko na niebie orła bielika. W końcu 
nadszedł czas wymarszu, grupa piechurów była mniejsza niż w piątek bo niektórzy wyjechali już wczoraj 
a jeszcze inni zabrali się do Główczyc samochodami. Wyruszyliśmy znanym już nam szlakiem którym zawsze 
wracaliśmy z rajdu "Wydma" czyli na Lisią Górę- na tym odcinku przestrzegaliśmy rowerzystów jadących 
do Kluk o trudach tzw "torfowego szlaku", który nieraz i dla piechurów jest trudny do przejścia. Za 
Lisią Górą skręt na południe, znów dokuczały nam owady więc szybkim marszem, płosząc po drodze okazałego 
rogacza, doszliśmy do Zgierza gdzie zatrzymaliśmy się na odpoczynek pod stodołą. Mecenas planował iść 
dalej do Skórzyna skąd bezpośrednio do Główczyc, ale prowadzenie przejął Tadek który postanowił "pociągnąć" 
grupę inną trasę, skręt do lasu a potem przez pola do Ciemina, a stamtąd do Główczyc tą samą drogą jaką 
szliśmy wczoraj. Mimo iż relatywnie trasa nie była długa, to okazało się dość męcząca, bowiem mocno 
doskwierało słońcem, więc po dojściu do centrum Główczyc dojechaliśmy samochodami do hacjendy, gdzie 
oczywiście Marek i Teresa sowicie nas ugościli. Z uwagi na pogodę i temperaturę największym 
powodzeniem cieszyła się woda z cytryną i miętą, którą pochłanialiśmy całymi litrami. Stopniowo 
zaczęliśmy się rozjeżdżać ale ostatni odjechali dopiero pod wieczór.. Ogólnie rzecz biorąc- impreza 
okazała się udana, zarówno w kwestii organizacji jak i pogody..  


Copyright © 2006-2008 KTP PTTK ORŁY