Data: 03.10.2020r
Trasa: Równo- Będomińska Góra- Żelazo 10 km
Zakończenie: przystań w Gardnie Wielkiej
Prowadzący: Zbigniew Lewicki
Liczba uczestników z KTP ORŁY: 8
Tradycją słupskiego oddziału PTTK jest organizowanie tzw "rajdów pseudogórskich"
w trakcie których wchodzi się na niewysokie w sumie wzniesienia w okolicach Słupska
i nieco dalej jak np Góra Polanowska. Tym razem zaplanowano wędrówkę pieszą z Równa
/wieś w pobliżu Główczyc, nieraz przez nią przechodziliśmy do Żelaza /wieś pod
Smołdzinem// by po drodze wejść na szczyt tzw "Będomińskiej Góry"- wysokość 86 metrów
npm. Rano pod siedzibą PTTK w Słupsku /hotel "Mikołajek"/ pojawili się nasi klubowicze
i sympatycy- Andrzej z Ulą, Andrzej z Mariolą Jóźwiakowie, Halszka, Mecenas, Ewa
Wiśniewska, Maryla, Basia i inni. Zastanawiali się oni czy rajd się odbędzie, bowiem
poza nimi w zasadzie nikogo nie było, a zawsze na słupskich rajdach uczestniczyła
licznie młodzież szkolna. Okazało się że rodzice dzieci Przestraszyli się pandemii i
odwołali uczestnictwo, na szczęście rajd doszedł do skutku. Pojawił się prowadzący-
Zbyszek Lewicki, organizator- Jacek Grabowski, zaś w Siemianicach dosiadło jeszcze
kilkanaście osób. Na miejscu w Równie czekała zaś ekipa młodzieży z Główczyc /nie
było niestety Teresy i Marka gdyż dzisiaj gościli w Lęborku na zabiegach odkażających
u Tadka "Hippisa"/. Wyruszyliśmy z Równa brukowaną drogą w kierunku Rumska ale jeszcze
nie wchodząc do lasu- gdzie jak pamiętamy znajduje się stary poewangelicki cmentarz-
skręciliśmy w prawo i drogą najpierw przez pola a potem błotnistą drogą przez las,
dotarliśmy do bardziej ubitego traktu- szlaku między Rumskiem a Wierzchocinem, którym
kiedyś wędrowaliśmy. Krajobrazy były ciekawe, pogoda też dopisywała, wprawdzie rano
było pochmurno i wietrzenie, ale w ciągu dnia stawało się coraz cieplej więc na metę
dotarliśmy już w samych koszulkach. Żałowaliśmy tylko iż prowadzący narzucił bardzo
ostre tempo marszu, więc należało raźno drałować, a można było przecież wędrować
wolniej i poszukać grzybów. Pierwszy postój był dopiero po przejściu ok 4 km, nad
leśnym jeziorkiem. Można było zatem dłuższy czas poświęcić na zasłużony odpoczynek,
degustację potraw i..pieprzówki, sowicie serwowanej przez kapitan Halszkę, którą
zagryzaliśmy paskami suszonej i solonej ryby /Mecek ją zakupił w markecie ukraińskim
"Odessa" w Katowicach/. Szkoda tylko, że postój trwał krótko, bowiem zaczęła się trasa
dość ekstremalna w porównaniu do dotychczasowej.. Bez wyznaczonego szlaku, klucząc po
ścieżkach leśnych, wspinając się do góry i schodząc w dół w końcu dotarliśmy na szczyt
Będomińskiej Góry, wielce zadyszani i zasapani tempem narzuconym przez Zbyszka /wyraz
twarzy Uli był taki jak na widok Andrzeja wracającego w nocy po "obradach" z sąsiadem
Wojtkiem/. Na szczęście z tego miejsca już tylko schodziliśmy w dół i wyszliśmy na pola
w okolicach Żelaza, niebo już się "przetarło", było miło i słonecznie, zaś wędrowaliśmy
skrajem zasiewów kukurydzy.. Końcowy odcinek trasy to szosa Asfaltowa do Żelaza,
odcinek dosyć niebezpieczny z uwagi na ruch samochodów, na szczęście niedługi. Z centrum
wsi autokar zabrał nas na przystań w Gardnie Wielkiej gdzie miało miejsce oficjalne
zakończenie, przy ognisku i kiełbaskach. Tam czekał kwatermistrz- Piotrek Koszutowski
oraz Angelika z biura PTTK. Mogliśmy w spokoju dopić napoje oraz udać się na pomost w
celu wykonania pamiątkowych fotografii. W sumie jednak zakończenie imprezy nie trwało długo
i już ok godziny 15ej wróciliśmy do Słupska..